— Powiada, że jej zimno! — mówił sam do siebie. — Skarży się na chłód dlatego tylko, że ja jestem przy niej. Gdyby chodziło o jakąkolwiek z niedorzecznych zachcianek, które stanowią treść życia tych próżnych i lekkomyślnych istot, nie wahałaby się narazić życia. Ileż to razy w największe mrozy wyjeżdżała odkrytym powozem po to tylko, aby pokazać kosztowną toaletę! Ach! one wszystkie teraz jednakowe!
Siedziała naprzeciw niego spokojna, uśmiechnięta. A on, patrząc na nią, wiedział, że w ślicznej tej główce trzepoce teraz jedyne pragnienie: zakończenie tego sam na sam, które stawało się coraz przykrzejsze.
Czyż możliwe, aby kiedykolwiek istniały kobiety, które cierpią, płaczą, oddają się w namiętnem uniesieniu; kobiety, które kochają ciałem zarówno jak duszą, usty, spojrzeniem oczu, biciem serca, pieszczotliwem ręki dotknięciem: kobiety, gotowe wyzwać do walki cały świat, idące śmiało dniem i nocą na spotkanie ukochanego i omdlewające ze szczęścia w jego objęciach?
Ach! jakże okropna miłość go skuwała! Miłość bez wyjścia, bez końca, bez radości i triumfu, bez słodyczy i upojenia, przywodząca do rozpaczy, nie dająca nigdy rozkoszy pieszczoty podzielanych, a tylko świadomość, że żadna siła nie zdoła skłonić do namiętnego pocałunku ust
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/174
Ta strona została przepisana.