Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/179

Ta strona została przepisana.

każdym wzrastało, aż do chwili jałowego zwycięstwa. Z jakiemże upragnieniem oczekiwał ją niegdyś w uroczem tem mieszkaniu, stanowiącem tak harmonijną całość z zalotną, wybredną właścicielką. Jak dobrze znał tę woń perfum napełniających salonik dystyngowanym, a skromnym i delikatnym zapachem bzu. W miejscu tem zaznawał gorączkowych, najmilszych nadzieji, niepokojów, najsilniejszych wzruszeń, by najsroższą zakończyć niedolą! Niby dłoń przyjaciela, którego na zawsze żegnamy, ściskał poręcze fotelu, w którym tyle razy siadywał zasłuchany w melodję jej głosu, zapatrzony w jej oczy i uśmiech. Ogarnęło go teraz pragnienie, aby tu nie przyszła, aby nikt nie przyszedł, aby tu mógł zostać całą noc, jak człowiek czuwający przy zwłokach ukochanych. A potem z nadejściem dnia odejdzie na długo może na zawsze.
Drzwi otwarły się nagle. Ona weszła, uśmiechnięta, wyciągając doń rękę. Opanował się, i z niczem się nie zdradził. To nie była kobieta, lecz żywy, niezrównanej piękności bukiet kwiatów.
Kibić jej otaczał w pasie wieniec gwoździków, które po sukni aż do stóp jej spływały kaskadą. Wokoło obnażonych rąk i ramion wiła się girlanda z niezapominajek i konwalji; trzy wspaniałe storczyki muskały jej różowe łono, płonące purpurowemi kwiatami. Z jasnoblond włosów przysypanych djamentowym pudrem wy-