nie jak ręce Herkulesa lub rzeźnika zgrabne, nie dające się ukryć. Oczy tylko, jasne, szare, przenikliwe, rzucające bystre spojrzenia, zdawały się żyć w tym ociężałym człowieku. Zwracały się na wszystkie strony, badały, zdradzając ciekawem swem wejrzeniem niepospolitą inteligencję.
Pani de Burne, nieco zawiedziona, uprzejmie wskazała gościowi miejsce. Rzeźbiarz usiadł zmieszany, zakłopotany, że tu przybył.
Lamarthe, chcąc przełamać pierwsze lody, zbliżył się do niego.
— Mój drogi — rzekł — muszę ci pokazać, gdzie jesteś. Widziałeś już boską panią tego do mu, przyjrzyj się teraz jej otoczeniu.
To mówiąc, wskazał stojące na kominku po piersie Hudona, potem na biurku dwie tancerki Clodiona, wreszcie na półeczce cztery cudne posążki Tanagry.
Twarz Prédolégo rozjaśnił nagle wyraz takiej radości, jak gdyby wśród pustyni odnalazł swoje dzieci. Wstał, podszedł ku czterem posążkom z terrakoty i dwie naraz chwycił w olbrzymie swe ręce. Pani de Burne zadrżała z obawy o całość swych skarbów. Ale zaledwie dotknął posążków, zaczął je pieścić, obracać na wszystkie strony, poruszając grubemi palcami ze zręcznością, godną kuglarza. Zachwyt malujący się na jego twarzy świadczył wymownie, że ciężki ten
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/182
Ta strona została przepisana.