człowiek żywił w sercu jedyne, idealne uczucie dla wszystkich wytwornych cacek.
— Podobają ci się? — spytał Lamarthe.
Rzeźbiarz począł wychwalać piękność posążków, wspominając o znanych sobie arcydziełach nieco stłumionym, lecz spokojnym, pewnym głosem człowieka, który myśli jasno i zna wartość wyrażeń.
Prowadzony przez powieściopisarza, przyglądał się kolejno różnym cackom, które pani de Burne zebrała, dzięki wskazówkom swych przyjaciół. Oceniał ich wartość, wyrażał radość i zdziwienie, że je znajduje w tym salonie, za każdym razem biorąc je w ręce i delikatnie obracając na wszystkie strony, jak gdyby zapoznając się z niemi zapomocą dotyku. Ujrzawszy stojący w rogu pokoju posąg z bronzu, ciężki jak kula armatnia, ujął go jedną ręką, przyniósł do lampy, przyglądał mu się długo i odniósł napowrót bez żadnego wysiłku fizycznego.
— Nieprawdaż, że przyroda stworzyła go po to, aby mógł iść w zapasy z kamieniem i marmurem? — zauważył Lamarthe.
Wszyscy przyglądali mu się z życzliwością.
W tej chwili lokaj oznajmił:
— Proszę pani, waza na stole!
Pani domu podała rękę rzeźbiarzowi, przeszła z nim do sali jadalnej, a posadziwszy go obok siebie, ozwała się takim tonem, jak gdyby spad-
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/183
Ta strona została skorygowana.
