Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/196

Ta strona została przepisana.

ciej, napełniając powietrze wonią świeżej zieleni i soków, krążących szybko w młodziutkich pędach.
Był to jeden z tych poranków, kiedy kasztany na skwerach i w ogrodach publicznych Paryża rozkwitnąć mają lada chwila. Na ziemi rodziło się życie na jedno lato, a nawet ulica pod ciężką warstwą bruku drżała głucho pod naporem korzeni.
Mariolle myślał: „Zaznam wreszcie trochę spokoju. Będę przyglądał się narodzinom wiosny wśród pustego lasu“.
Droga wydała mu się bardzo długą. Po kilku godzinach ciężkiego rozpamiętywania nad sobą, czuł się tak zmęczonym, jak gdyby dziesięć nocy spędził bezsennie przy umierającym. Przybywszy do Fontainebleau udał się do notarjusza z zapytaniem, czy nie ma gdzieś w lesie do wynajęcia niewielkiej umeblowanej willi. Podano mu fotografje kilkunastu domków. Najwięcej pociągał go domek w wiosce Montigny sur-Loing, gdzie przez zimę mieszkała jakaś młoda para. Notarjusz, niemłody już, poważny człowiek, uśmiechnął się znacząco i podejrzywając zapewne miłosną jakąś intrygę, zapytał:
— Pan sam?
— Sam.
— Bez służby nawet?
— Bez służby. Zostawiłem ich w Paryżu. Mam nadzieję dostać tu kogoś do usługi. Pragnę zupełnej samotności, by módz pracować.