Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/201

Ta strona została przepisana.

Napróżno! Ani na chwilę nie mógł odegnać z myśli obrazu tej kobiety!
Komuż się odda teraz? Hrabiemu von Bernhaus zapewne!... Elegant, bywalec, najlepiej odpowiada wymaganiom tej kobiety nadewszystko ceniącej blichtr... Dawniej się jej już podobał, skoro będąc kochanką innego, używała wszelkich sposobów, aby go zdobyć...
Pomimo dręczących go myśli, popadał przecież w stan odrętwienia, błąkał się w nawpół sennych marzeniach, w których dwie te postacie ukazywały się nieustannie: ten człowiek i ona. Znikały na chwilę, ale zaledwie sen kleić mu zaczął powieki, znów się wyłaniały, przywracając mu świadomość ostrym spazmem zazdrości.
Wschodzące słońce, rzucając jasne blaski na nagie jeszcze czoła dębów, padało na ziemię okrytą kobiercem suchych liści, to znów krzakami zwarzonemi ostrym podmuchem zimy. Żółte motylki pląsały w powietrzu, niby błędne ogniki.
Po prawej stronie drożyny wznosił się wysoki pagórek porosły jodłami. Mariolle powoli wchodził na wierzchołek, a dosięgnąwszy go, usiadł na kamieniu, bo brakło mu tchu w piersiach. Nogi chwiały się pod nim, we wszystkich członkach czuł ból nieznośny.
Nie łudził się; wiedział, że bezwładność tę przypisać należy nie zmęczeniu, ale jej, tej miłości, pod której brzmieniem się ugiął. „O, nę-