jest łakomstwem umysłu...; kochałem wszystko, co na ziemi pięknem jest i miłem.
Wreszcie spotkałem kobietę, która potrafiła zwrócić ku sobie wszystkie moje zmienne i chwiejne upodobania i przeistoczyć je w miłość. Piękna i elegancka — podobała się mym oczom: dowcipna, przebiegła, wykształcona — podobała się memu sercu mocą tajemniczego uroku, którym tchnie jej obecność, mocą nieprzepartego jakiegoś powabu, wyłaniającego się z całej jej postaci i odurzającego jak zapach niektórych kwiatów... Stała się dla mnie wszystkiem, bo niczego już nie pragnę, niczego nie pożądam, do niczego nie dążę i o nic się nie troszczę.
Niegdyś, z jakąż rozkoszą patrzyłem na ten bór budzący się ze snu zimowego? Dziś nic nie widzę, nic nie czuję, jestem ciągle przy tej kobiecie, której kochać nie chcę...
Nie, tak być nie może! Trzeba zmęczeniem zabić te myśli, inaczej nie uleczę się nigdy!“
Zbiegł ze wzgórza i szybszym krokiem znów rozpoczął przechadzkę. Ale myśli uporczywe wszędzie biegły za nim, rozpalając krew w żyłach.
Szedł dalej, wciąż przyśpieszając kroku. Chwilami tylko, na widok zielonej polanki skąpanej w blaskach słonecznych lub pod wpływem aromatycznej woni żywicy, doznawał wrażenia ulgi, podobnego do przeczucia bliskiego wyzdrowienia. Wreszcie przystanął. — „To nie przechadzka“ — pomyślał, — „to ucieczka!“ — W istocie“
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/203
Ta strona została przepisana.