położył się na kobiercu suchych liści, które drzewa strząsają z siebie wtedy dopiero, gdy przywdziać mają nową szatę.
Pod wpływem orzeźwiającego powietrza oraz piękności przyrody, ogarnęło go nieokreślone z początku, a potem coraz wyraźniejsze pragnienie podzielenia się temi pragnieniami. „Ach! gdyby ona była ze mną!“ rzekł do siebie.
I nagle stanęło mu w myśli wspomnienie wycieczki na górę św. Michała. Jak inną była tam, niźli w Paryżu, w obliczu dalekich przestrzeni, podczas przechadzki po jasno-żółtych piaskach wybrzeża, kiedy kochała go trochę przez kilka godzin. Tak! na tej drodze, gdy uciekali przed szybko napływającą falą — w tym klasztorze, gdy szepcąc: „Andrzeju!“ zdawała się mówić: »Jestem twoją“! na drodze Szaleńców, gdy unosił ją prawie ponad przepaścią — tam tylko serce jej zapałało jedynym porywem, który się już nie powtórzył, odkąd zalotną stopą stanęła na bruku paryskim.
Gdyby się jednak znalazła tu w pośród tej zielonej topieli, czy w sercu jej nie ocknęłoby się znowu owo przelotne, a tak słodkie uczucie, zaznane na wybrzeżu normandzkiem?
Mariolle długo leżał na wznak, snując bolesne myśli, błądząc okiem po przesłonecznionej fali gałęzi, aż wreszcie ruch gałęzi do snu go ukołysał. Przebudziwszy się, spostrzegł, że jest druga popołudniu. Wstał szybko i nagle uczuł się mniej
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/205
Ta strona została przepisana.