Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/229

Ta strona została przepisana.
III.

Gdy stanęła przed nim nazajutrz, wnosząc herbatę, drżała jak listek i tacy w ręku utrzymać nie mogła.
Mariolle podbiegł do niej, postawił tacę na stole i całując ją w oczy, rzekł:
Spojrz na mnie.
Podniosła oczy pełne łez.
— Nie chcę byś płakała.
Tulił ją do siebie, czując, że drży od stóp do głowy, szepcąc: „Boże! mój Boże!“. Zrozumiał, że nie wstyd, żal lub smutek wyrywa jej z ust ten okrzyk, ale szczęście, szczęście prawdziwe! I w tej chwili doznał dziwnego, fizycznego raczej niż moralnego zadowolenia, tuląc w objęciach istotę, przez którą czuł się wreszcie kochanym. Dziękował jej za to tak, jak chory leżący na drodze dziękuje kobiecie, która opatrzyła jego rany: dziękował z głębi zbolałego serca, zawiedzionego w tylu daremnych porywach, spragnionego uczucia skutkiem obojętności tamtej; lecz równocześnie litował się nad nią trochę. Widząc ją tak bladą, łzami zalaną, z oczyma płonącemi miłością, pomyślał: „Jakaż ona piękna! Kobieta zmienia się nie do poznania i staje taką, jaką być powinna, gdy ulegnie losowi serca, lub potrzebie natury“.
— Usiądź przy mnie — rzekł po chwili.
Usiadła, a on ujął obie jej ręce, biedne, spra-