gdy Elżbieta przybiegła, donosząc, że jakaś pani pragnie się z nim widzieć.
Ogarnęło go tak niewymowne zdziwienie, że dech zamarł mu w piersiach i nogi uginały się pod nim, gdy zmierzał ku domowi. Nie śmiał się jednak spodziewać, by to była ona.
Gdy otworzył drzwi od salonu, pani de Burne podniosła się z kanapy i z wymuszonym nieco uśmiechem wyciągnęła doń rękę, mówiąc:
— Przyjechałam tu dowiedzieć się o panu czegoś bliższego, bo telegram nie udzielił mi dostatecznych objaśnień.
Zbladł tak gwałtownie, że w oczach jej zapłonął błysk radości; oniemiały ze wzruszenia nie był zdolnym słowa przemówić i tylko przyciskał do ust podaną sobie rękę.
— Ach! jakaż pani dobra — rzekł wreszcie.
— To nic, lecz nie zapominam nigdy o przyjaciołach i myślę o nich.
Patrzyła mu prosto w oczy badawczym wzrokiem kobiety, która od pierwszego spojrzenia umie wszystko odgadnąć, przeniknąć do głębi myśli i odsłonić nawet cień obłudy. Widocznie była zadowoloną, bo znów rozpromieniła twarz.
— Zachwycam się pańską pustelnią — rzekła wreszcie. — Czy pan szczęśliwy?
— Nie, pani.
— Czy być może? W tej ślicznej okolicy, w tym pięknym lesie, nad brzegami ślicznej rze-
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/236
Ta strona została przepisana.