Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/243

Ta strona została przepisana.

to miłość taka, jakiej pan pragnie, lecz i to ma swoją wartość.
Mariolle pochylił się nad nią i drżąc ze wzruszenia wymamrotał:
— Czy pani pozwoli mi być tym szczęśliwym człowiekiem?
— Dobrze, ale nie teraz jeszcze. Tymczasem pogódź się pan z myślą, że od czasu do czasu zadam ci trochę cierpienia. To minie. Teraz jednak, skoro już musisz cierpieć, czyż nie lepiej cierpieć przy mnie, aniżeli zdala?
Uśmiechem zdawała się mówić: „Zaufajże mi trochę!“ a widząc, że on drży z namiętności, czuła się szczęśliwą, doznawała takiego zadowolenia, jakiego doznaje jastrząb, spuszczając się na bezbronną ofiarę.
— Kiedy pan wraca do Paryża? — spytała.
— Wracam... wracam jutro — odrzekł.
— Dobrze. Czekam z obiadem.
— Dziękuję.
— Ale ja już muszę odejść — dodała, spoglądając na zegarek, ukryty w puzderku parasola.
— Och! czemu tak prędko?
— Pociąg odchodzi o piątej. A zaprosiłam na obiad kilka osób: księżnę de Malten, Bernhausa, Lamarthe’a, Massivala, Maltry’ego i nową znakomitość, pana de Charlaine, podróżnika, który powrócił teraz z Cambogde. Całe miasto o nim mówi.