Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/245

Ta strona została przepisana.

powozu zadowolony, szczęśliwy, a jednak zmartwiony, bo cierpienia jego się nie skończyły.
Poco jednak walka? Nie miał już siły walczyć. Przykuwała go do siebie urokiem nieprzepartym, niepojętym. Ucieczka nie zerwała tych więzów, nie rozłączyła go z nią, przyniosła mu tylko mękę straszliwą; natomiast pogodziwszy się z położeniem, może przynajmniej coś uzyskać, gdyż kłamać nie umiała.
Powóz toczył się lasem, a on myślał, że podczas tych kilku godzin ani razu nie podała mu ust do pocałunku. Zawsze ta sama... Nie zmieniła się wcale, nie zmieni nigdy i on zawsze może cierpieć przez nią tak straszliwie. Wspomnienie chwil okrutnych niegdyś z nią spędzonych, wspomnienie owego oczekiwania połączonego z przeświadczeniem, że nic nie zdoła jej wzruszyć, ściskało mu serce przeczuciem i obawą walk czekających go w przyszłości. Gotów był jednak cierpieć, byle jej tylko nie utracić ponownie, gotów był dobrowolnie skazać się na to ciągłe pożądanie, rozpalające mu krew w żyłach.
Szalona walka, którą tyle razy toczył sam z sobą, wracając z Auteuil, zawrzała znów w jego sercu, gdy nagle wspomnienie młodej i ładnej Elżbiety, czekającej na niego z miłosnym pocałunkiem, przyniosło mu pewną ulgę. Za chwilę porwie ją w objęcia i zamknąwszy oczy, łudząc samego siebie, jak się ludzi innych, posiądzie