Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/247

Ta strona została przepisana.

Poznał ją i położył rękę na jej ramieniu. Byli sami.
Wzdrygnęła się, odwracając głowę. Płakała.
— Czemu płaczesz? — zapytał.
— Zrozumiałam wszystko — szepnęła. — Przyjechał pan tutaj, bo ona pana dręczyła. Teraz przyjechała po pana.
Wzruszony jej boleścią, mamrotał:
— Mylisz się, Elżbietko. W istocie wracam do Paryża, ale ciebie z sobą zabiorę.
— Nieprawda! nieprawda! — powtarzała z niedowierzaniem.
— Przysięgam.
— Kiedy jedziemy?
— Jutro!
— O Boże! O Boże! jęczała — wybuchając spazmatycznym płaczem.
Wtedy objął ją wpół, podniósł z klęczek i wyprowadził z kościoła. W milczeniu zeszli ze wzgórza osłonionego już płaszczem nocy; stanąwszy nad brzegiem rzeczki, usiedli oboje na trawie. Słyszał jak serce jej biło, zapierając dech, a dręczony wyrzutami sumienia, tulił ją do siebie i szeptał tysiące słów miłosnych, jakich nigdy z ust jego nie słyszała. Rozrzewniony, współczuciem i żądzą fizyczną przejęty, kłamał bezwiednie i dziwiąc się słowom swym i uczuciom, zadawał sobie pytanie, dlaczego, czując się niewolnikiem tamtej kobiety, doznaje jednak wzruszenia, kojąc smutki tej dziewczyny.