Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/34

Ta strona została przepisana.

klombu ciastek, biszkoptów, osmażonych owoców i cukierków.
Teraz wyraźny cień jej postaci padał na obicie salonu. Mariolle, który przed chwilą zachwycał się szerokiemi jej ramionami i pełną kibicią, zauważył teraz jak smukłą była w pasie i szczupłą w biodrach. Jasna powłóczysta suknia spływając na dywan, zdawała się przedłużać jej postać w nieskończoność, co mu nasunęło myśl: „Oto syrena! Jest tem, co zapowiada“.
Zbliżała się kolejno do wszystkich gości, z niewymownym wdziękiem podając ciastka i herbatę.
Mariolle wodził za nią oczyma, gdy nagle zbliżył się do niego Lamarthe, który z filiżanką w ręku chodził po salonie.
— Czy wychodzimy razem?
— Oczywiście.
— Chodźmy więc. Jestem bardzo zmęczony.
— Służę ci. Chodźmy.
Wyszli.
Na ulicy powieściopisarz zapytał:
— Idziesz do domu, czy do klubu?
— Wstąpię na godzinkę do klubu Tambourins.
— Odprowadzę cię, a potem wsiądę do doróżki. Te lokale mnie nudzą. Nigdy tam nie bywam.
Czas jakiś szli w milczeniu w kierunku Saint-Augustin, wreszcie Mariolle zauważył:
— Dziwna kobieta! Co o niej myślisz?