Nie wypowiedział tych słów, ale napisał je wreszcie. Długi list: aż cztery stronice! Trzymała go teraz w rękach, drżących z radości. Położyła się na szezlongu, by jej było wygodniej, pantofelki zrzuciła na dywan i zaczęła czytać.
List ten zadziwił ją niezmiernie. Mariolle oświadczał tonem poważnym, że nie chce cierpieć przez nią; że zanadto dobrze ją poznał, aby mógł zaliczać się do rzędu jej ofiar. W grzecznych, pełnych uznania wyrazach, w których przebijało się tłumione uczucie, dawał do zrozumienia, że zna jej sposób postępowania z mężczyznami, że on również uległ czarowi, ale pragnąc wyzwolić się z tej niewoli, postanawia się oddalić. Rozpocznie znów życie tułacze, prowadzone przed laty. Wyjedzie.
Było to pożegnanie wymowne i stanowcze.
Bezwątpienia zadziwić się musiała, czytając odczytując i raz jeszcze przebiegając oczyma te cztery stronice, tchnące takiem oburzeniem i tak silnem uczuciem. Podniosła się, wsunęła pantofelki i gorączkowym krokiem chodzić zaczęła po pokoju, nawpół wsunąwszy ręce do kieszonek szlafroczka, a w jednej trzymając zmięty list.
Oszołomiona tem niespodziewanem wyznaniem, myślała „Trzeba przyznać, że pisze bardzo dobrze: prosto, szczerze i z uczuciem. Lepiej od Lamarthe’a, który zawsze trąci powieściopisarzem“.
Zebrała ją ochota na papieros. Zbliżyła się
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/45
Ta strona została przepisana.