Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/49

Ta strona została przepisana.

przerażającą prawdę, która mnie przejmuje lekiem.
Przestała się śmiać i poważniej nieco odrzekła:
— Niechże będzie; wszyscy moi przyjaciele przez to przechodzą. Napisał mi pan także, że jestem straszną kokietką: nie przeczę temu, ale moja kokieterja nikogo nie uśmierca, a nawet... o ile mi się zdaje... nie rani boleśnie. Lamarthe wprawdzie utrzymuje, że każdy musi przebyć kryzys. Teraz kolej na pana... ale to mija prędko, pozostawiając po sobie... jakby to powiedzieć... ot, miłość chroniczną ogień, który już nie parzy, a który ja podsycam zwolna w sercach wszystkich moich przyjaciół, aby byli bardzo wierni, bardzo stali i bardzo przywiązani. No, czyż nie jestem szczerą, otwartą i zuchwałą?... Czy zna pan dużo kobiet, które ośmieliłyby się powiedzieć mężczyźnie to, co ja mówię panu?
Miała teraz minkę tak zabawną i stanowczą, tak naiwną i pełną prostoty zarazem, że mimowoli musiał się uśmiechnąć.
— Wszyscy przyjaciele pani — rzekł — są ludźmi, którzy sparzyli się tym ogniem już nieraz, zanim pani wystawiła ich na tę próbę. Opaleni, przywędzeni, mogą bez niebezpieczeństwa stać przy tym ogniu, ale ja nigdy tego nie doświadczałem i przewiduję, że byłoby coś strasznego, gdybym poddał się uczuciu wzrastającemu w mem sercu.