bawiła się ze wszystkimi? Czyż ani jednego z nich nie kochała szczerze, prawdziwie, bodaj przez miesiąc, przez dzień, przez godzinę w jednym z owych porywów, które wnet tłumić umiała?
Rozmawiał z nimi o niej nieskończenie długo, gdy wychodzili razem podnieceni jej obecnością. Przekonał się, że wszyscy są jeszcze niespokojni, rozdrażnieni, zmieszani, jak ludzie, których pragnienia nie zostały nigdy zaspokojone.
Nie, ona nie kochała żadnego z tych mężczyzn, powszechnie znanych i wzbudzających ogólną ciekawość; ale on, który w porównaniu z nimi był niczem, którego w salonach nie śledzono ciekawem spojrzeniem, który ginął w tłumie lub w salonie, czemże on będzie dla niej? Niczem? — niczem! zwykłym znajomym, jednym z tych panów, którzy dla kobiety światowej są potrzebą konieczną, ale nie mającą żadnych właściwości odrębnych, niby wino zmieszane z wodą.
Gdyby jeszcze był człowiekiem sławnym, przyjąłby może taką rolę w nadziei, że sława uczyni ją mniej poniżającą. Nie będąc nim, nie mógł się na to zgodzić. Napisał więc do niej kilka słów pożegnalnych.
Otrzymawszy krótką odpowiedź uczuł się tak wzruszonym, jak gdyby niespodzianie spadło nań szczęście, a przyrzekłszy pozostać na jej życzenie, odetchnął swobodniej, jak człowiek z ciężkiej niedoli wybawiony.
Kilka dni upłynęło, nie przynosząc żadnej
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/56
Ta strona została przepisana.