Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/68

Ta strona została przepisana.

przenosząc milczenie na odgłosy ludzkie, a samotność nad towarzystwo przyjaciół.
W piątek o ósmej rano wsiadł wreszcie do pospiesznego pociągu. Rozgorączkowany oczekiwaniem podróży, przez całą noc oka nie zmrużył. Cisza ciemnego pokoju, od czasu do czasu przerywana tylko turkotem przejeżdżających dorożek, które podniecały w nim pragnienie wyjazdu, wydawała mu się przygniatającą jak atmosfera więzienna.
Zaledwie pierwszy szarawy, smutny brzask przedarł się przez zapuszczone rolety, Mariolle wyskoczył z łóżka, otworzył okno i spojrzał na niebo, pełen obawy, czy pogoda nie zawiedzie. Słońce wschodziło pięknie. Mgły zwiewne unoszące się nad ziemią, zapowiadały dzień upalny. Ubierał się gorączkowo, o dwie godziny zawcześnie był już gotów do podróży, podniecany niecierpliwością i natychmiast wysłał lokaja po dorożkę, lękając się, że później może jej nie dostać.
Pierwsze wstrząśnienia powozu przejęły go szczęściem, ale dojechawszy do dworca Montparnasse doznał smutnego rozczarowania, bo pięćdziesiąt minut jeszcze dzieliło go od chwili odejścia pociągu.
Chcąc uniknąć towarzystwa i móc swobodnie oddać się marzeniom, zakupił cały przedział wagonu. A gdy pociąg ruszył wreszcie z miejsca szybko unosząc go ku niej, niecierpliwość jego