zamiast się uspokoić, wzmagała się z każdą chwilą i uczuwał dziecinną niedorzeczną chęć popychania rękami z całych sił ścian wagonu, aby przyspieszyć bieg lokomotywy.
Przez czas długi, do południa prawie, nadzieja zobaczenia jej wkrótce zaprzątała całą jego uwagę; stopniowo jednak poniżej Argentan, świeżość krajobrazu normandzkiego przykuła jego oczy.
Pociąg przebywał okolicę pagórkowatą, poprzerzynaną dolinami; dokoła łąk, pastwisk i zagród wieśniaczych stały rzędem wysokie drzewa, których korony liściaste zdawały się połyskiwać w promieniach słońca. Lipiec dobiegał końca, a ziemia potężna żywicielka, była w okresie największego rozkwitu sił i soków żywotnych. Na wszystkich łąkach, pooddzielanych od siebie ścianami zieleni, widać było opasłe woły jasnej sierści, krowy z łonem upstrzonem dziwacznemi wzorami i rude byki z szerokiem czołem i długowłosem podgardlem; dumne i wyzywające, spokojnie lub też z odętemi brzuchami leżały na ziemi, która zdawała się Ociekać cydrem i mięsiwem.
Wąskie rzeczułki wiły się u stóp topoli pod delikatną osłoną wierzb: strumyki migotały w trawie i znikały z oczu, by znów wyłonić się w oddali.
Cała wieś skąpana była w bujnej świeżości. A Mariolle, zapominając na chwilę o swej mi-
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/69
Ta strona została przepisana.