spotykam! Chciałem zwiedzić tę cudną miejscowość.
— I wybrałeś się pan wtedy, gdy i ja bawię w tych stronach przerwała z uśmiechem. — Bardzo ładnie z pańskiej strony. Ale muszę państwa zapoznać... Pan Mariolle... jeden z najserdeczniejszych moich przyjaciół, ciotka moja i wuj Valsaci, budujący tu mosty.
Po przywitaniu pan Pradon podał chłodno rękę młodemu człowiekowi i wszyscy poszli razem.
Umieściła go między sobą a panią Valsaci, rzuciwszy mu ukradkiem znaczące spojrzenie.
— Jak się panu podoba ta okolica? — spytała.
— Nigdy w życiu nie widziałem nic piękniejszego — odrzekł.
— Ach! gdybyś pan spędził tutaj kilka dni jak ja, zrozumiałbyś pan dopiero, jak głęboki wywiera czar. Żadne słowa nie zdołają wyrazić tego wrażenia. Te przypływy i odpływy, które wciąż zatapiają piaszczyste wybrzeża i znów się cofają, ten potężny ruch, który nigdy nie ustaje i dwa razy dziennie zalewa brzegi z taką szybkością, że koń galopem pędzący umknąćby nie zdołał, to niezwykłe widowisko, jakiem niebo wspaniałomyślnie darzyć nas raczy bezpłatnie, przysięgam, że mnie całkiem wytrąca z równowagi. Sama się nie poznają. Nieprawdaż, ciociu?
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/74
Ta strona została przepisana.