Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/86

Ta strona została skorygowana.

W sercu jej nie gorzał wprawdzie ów ogień, o którym się zwykle mówi jako o miłości, ale po raz pierwszy w życiu pragnęła szczerze stać się dla tego człowieka czemś więcej, niżeli czarującą przyjaciółką. Czy go kochała? Czy aby pokochać, trzeba koniecznie widzieć wybraną istotę w aureoli niezwykłej, wyróżnić ją z pośród wszystkich ludzi w świecie żyjących, czy też wystarcza, by nam się ktoś podobał tak dalece, byśmy się nie mogli niemal obejść bez niego?
W takim razie ona go kochała, a przynajmniej była bliską kochania. Zastanowiwszy się nad tem głęboko, rzekła sobie w duchu: „Tak, kocham go, ale nie jestem zdolną do porywów miłości: to już właściwość mojej natury“.
A jednak coś podobnego do takiego porywu uczuła przed chwilą, ujrzawszy go zbliżającego się do tarasu. Po raz pierwszy doznała tego uczucia nieokreślonego, które nas pcha i rzuca w czyjeś objęcia: doznała wielkiej przyjemności idąc obok niego, czując go przy sobie, gdy pałając miłością, patrzył na tarczę słoneczną, niby wizja z legendy znikającą za górą. Czyż zresztą miłość sama nie jest poniekąd legendą dusz, w którą jedni wierzą instynktownie, drudzy zaś wierzyć zaczynają skutkiem ustawicznego rozmyślania o niej? Może i ona kiedyś w nią uwierzy?... Ogarnęło ją wtedy dziwne pragnienie, oparcia głowy na ramieniu tego człowieka, zbliżenia się do niego, owego oddania całkowitego, które jest