Andrzeja Mariolle, który szukał jej oczyma. Serce jej żywiej zabiło. Ze zdumieniem stwierdziła, że doznaje dziwnego a nieznanego jej dotąd wrażenia, jakie sprawia silniejszy przypływ krwi do mięśnia sercowego, spowodowany widokiem pewnej osoby. I podobnie jak poprzedniego wieczoru zadała sobie teraz pytanie: „Czyż go kocham?“
Gdy zaś stanęła wobec niego i odgadła, że jest wprost chory z miłości, ogarnęła ją chęć wyciągnięcia doń ramion i ofiarowania mu ust. Zamienili tylko spojrzenie, pod którem on zbladł ze szczęścia.
Konie ruszyły z miejsca. Poranek był prześliczny, pełen śpiewu ptaków i młodości przyrody. Zjechawszy ze wzgórza, przebyli rzekę, minęli kilka wiosek, jadąc po wąskiej, a tak kamienistej drożynie, że co chwila podskakiwali na wąskich ławeczkach „breaku“. Po długiem milczeniu, pani de Burne zaczęła żartobliwie dokuczać wujowi opłakanym stanem tej drogi, skutkiem czego lody prysły wreszcie i wesołość udzieliła się też podróżnym.
Nagle, tuż za jedną z wioseczek, oczom ich ukazała się zatoka nie żółta jak poprzedniego wieczoru, ale połyskująca srebrzystą taflą wody, która zalała piaski, łąki i, jak twierdził woźnica, nieco dalej — także drogę.
— Trzeba było godzinę przeszło jechać krok
Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/88
Ta strona została przepisana.