Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/90

Ta strona została przepisana.

rych niepodobna byłoby wybrnąć. — Trzeba było czekać odpływu.
— O! to wnet minie! — zapewniał pan Valsaci, wskazując ręką drogę, z której znikała już powłoka wody wsiąkając w ziemię lub zdając się uciekać przed jakąś siłą potężną a tajemniczą.
Wszyscy wysiedli, chcąc przyjrzeć się z bliska spokojnej a szybkiej ucieczce morza, które z pod stóp ich uciekało. Gdzieniegdzie na zalanych wodą pastwiskach ukazywały się już zielone plamy, które powiększając się i zaokrąglając, przeobrażały się w wysepki. Wysepki te przybierały stopniowo wygląd lądów pooddzielanych od siebie maleńkiemi oceanami; wreszcie na całej powierzchni zatoki nastąpił raptowny odpływ morza. Zsunął się nagle z ziemi długi srebrzysty welon pełen dziur i strzępów, obnażając rozległe łąki bujną trawą porosłe, lecz osłaniając jeszcze ławę jasnych piasków.
Wsiadłszy znów do „breaku“, wszyscy stanęli, aby lepiej obserwować to zjawisko. Droga stawała się suchszą, konie ruszyły zatem, ale stępa. Skutkiem nierówności drogi, tracili często równowagę, i nagle Andrzej Mariolle poczuł, że ręka pani de Burne spoczywała na jego ramieniu. W pierwszej chwili pomyślał, że zetknięcie to jest przypadkowem skutkiem doznanego wstrząśnienia, gdy jednak pozostała w tej-pozycji, silny dreszcz wstrząsnął jego ciałem i serce żywiej zabiło. Nie śmiał spojrzeć na młodą ko-