Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/96

Ta strona została przepisana.

— Przebyłem większe niebezpieczeństwa — odparł z uśmiechem.
I nie troszcząc się o resztę towarzystwa, weszli na wieżę.
On szedł przodem po wąskiej ścieżynie tuż nad brzegiem przepaści, a ona za nim, opierając się o mur, z oczyma spuszczonemi, aby nie widzieć otchłani u stóp jej ziejącej; wzruszeniem przejęta, nawpół omdlała z przestrachu, konwulsyjnie ściskała rękę towarzysza, a czując jego siłę, spokój i pewność siebie, myślała z radością: „To prawdziwy mężczyzna!“ Sami byli w przestrzeni, na wyżynach, gdzie tylko ptaki morskie krążyły, żółtemi oczkami obejmując dalekie przestwory.
Czując, że ręka jej drży coraz silniej, Mariolle spytał:
— Czy pani ma zawrót głowy?
— Tak — odparła cicho — ale z panem nie boję się niczego.
Wtedy zbliżywszy się do niej, objął ją wpół ramieniem, a ona w silnem objęciu czuła się tak bezpieczną, że śmiało podniosła głowę, by spojrzeć w dół.
Niósł ją prawie: a ona się nie broniła, dumna, że pod tą silną opieką wznosi się ku niebu. Wdzięczną mu była, romantyczną wdzięcznością kobiet, że pocałunkiem nie zepsuł tej napowietrznej wędrówki.
Gdy połączyli się z resztą towarzystwa, ocze-