Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/97

Ta strona została przepisana.

kującą ich w najwyższym niepokoju, pan de Pradon wykrzyknął:
— Ach! Boże! jak mogłaś popełnić podobne szaleństwo!
Tonem głębokiego przeświadczenia odparła:
— Szaleństwem jest tylko to, co się nie udaje.
Pan de Pradon wzruszył ramionami. Zeszli teraz na dół; zatrzymawszy się chwilkę u portjera, by kupić parę fotografji, powrócili do oberży, gdy właśnie dochodziła pora obiadowa. Oberżystka podsunęła im myśl odbycia jeszcze przechadzki po piasku, skąd najwspanialszy roztaczał się widok na górę.
Pomimo zmęczenia, ruszyli znów w drogę, zapuszczając się nieco dalej, w głąb wilgocią przesyconej wydmy, gdzie stopa postawiona na żółtym, a twardym napozór kobiercu, zapadała po kostkę w zwodnicze, złociste wgłębienia.
Katedra, tracąc nagle pozór świątyni morskiej, jakie czyniła zdala, teraz jakby grożąc Oceanowi wyglądała raczej na średniowieczne zamczysko feodalne o średniowiecznych murach tu i ówdzie malowniczo poprzebijanych strzelnicami, wspartych na olbrzymich słupach, które zdawały się wykute ręką cyklopa. Ale widok ten nie zajmował już ani Michaliny de Burne, ani Andrzeja Mariolle. Oni myśleli teraz tylko o sobie, oplątani siecią, w którą uwikłali się wzajemnie, zamknięci w więzieniu, w którem traci się świado-