Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/98

Ta strona została przepisana.

mość wszystkiego, nie widząc nic, prócz jednej tylko istoty.
Dopiero usiadłszy do obiadu, przy jasnem świetle lamp, ocknęli się jakby ze snu i zauważyli nawet, że są głodni.
Obiad przeciągnął się długo, a towarzystwo ożywioną rozmową zajęte, zapomniało o księżycu. Nikt zresztą nie miał ochoty do przechadzki. Napróżno pełnia księżyca poetycznym blaskiem oświetlała wąski skrawek wezbranego przypływem morza, które prześlizgiwało się już po piaskach z niedosłyszalnym prawie, a jednak groźnym szmerem; napróżno rzucała snopy świateł na wał wijący się wężykowato u stóp góry, na romantyczne cienie, na wieżę i wieżyczki; nikt już nie pragnął pięknych widoków.
Dochodziła dziesiąta, gdy pani Valsaci, oddawna już walcząc ze snem, zaproponowała, by się udano na spoczynek. Jednogłośnie przyjęto tę propozycję. Po serdecznem pożegnaniu powstali i każdy udał się do swego pokoju.
Czując, że nie zaśnie tej nocy, Andrzej Mariolle zapalił dwie świece stojące na kominku i usiadł przy otwartem oknie.
Ciało jego omdlewało pod katuszą próżnej nadziei. Ona jest tutaj tak blisko, dwojgiem drzwi zaledwie oddzielona, a przecież dostęp do niej w tej chwili zarówno jest niemożliwy, jak wstrzymanie fal morskich zalewających już teraz całą okolicę... Chwilami miał w gardle krzyk