Strona:PL G de Maupassant Nasze serce.pdf/99

Ta strona została przepisana.

zdławiony, a każdym nerwem czuł taką mękę próżnego wyczekiwania, że zadawał sobie pytanie, co począć, nie mogąc dłużej znieść samotności w ów wieczór jałowego szczęścia.
Głęboka cisza zapadała stopniowo w oberży i w jedynej ożywionej ulicy miasteczka. Mariolle siedział jeszcze z ręką na oknie opartą, wiedząc tylko, że czas upływa, patrząc na srebrzystą tafle fal morskich i odraczając nieustannie chwilę udania się na spoczynek. Spodziewał się czegoś niezwykłego, jak gdyby przeczuciem wiedziony.
Nagle wydało mu się, że ktoś ostrożnie porusza klamką. Dreszcz go przebiegł. Drzwi uchylały się stopniowo. Weszła kobieta, osłonięta białym szalem i cała spowita powłóczystym białym szlafroczkiem, który zdawał się utkanym ze śniegu, puchu i jedwabiu. Cichutko zamknęła drzwi za sobą, poczem — jak gdyby nie widząc mężczyzny, który stał przy oknie jakby skamieniały ze szczęścia, podeszła wprost do kominka zdmuchnęła obie świece.

II.

Nazajutrz rano zobaczyli się, by się pożegnać Przed drzwiami hotelu. Wyszedłszy wcześniej pokoju, Andrzej Mariolle czekał na nią, z radością i niepokojem. Co teraz uczyni?... Co mu powie?... Co się z nimi stanie?... Zacznie się dlań szczęście, czy udręka?... Mogła nim rozpo-