Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/111

Ta strona została przepisana.

wcale się nie przybliżała. Co go najbardziej niepokoiło, to mierne jego stanowisko i nieświadomość, jakąby drogą mógł się dostać na wyżyny, gdzie czeka nań: uznanie, potęga i pieniądze.
Czuł się zamkniętym w tem drugorzędnem, reporterskiem rzemiośle, zamurowany w niem całkowicie. Oceniano go, ale traktowano stosownie do pozycyi. Sam nawet Forestier, któremu oddawał tysiączne przysługi, nie zapraszał go już na obiady. Tykał go wprawdzie po przyjacielsku, ale obchodził się z nim jak z podwładnym.
Co prawda, od czasu do czasu korzystał Duroy ze sposobności, by umieścić jakiś maleńki artykulik, a nabrawszy przy echach pewnej giętkości pióra i pewnego taktu, którego nie posiadał, pisząc drugą kronikę o Algierze, nie narażał się już teraz na odrzucenie. Ale od tego, do napisania kroniki poważnej, politycznej, z własnym sądem i poglądami, było tak daleko, jak furmanowi do pana, choć obaj powożą w alejach lasku Bulońskiego.
Co go bardziej jeszcze upokarzało, to poczucie, że zamykano przed nim drzwi salonów, że nie traktowano go jako swego równego, że nie zawarł ściślejszych stosunków z kobietami, chociaż niektóre znane artystki przyjmowały go czasem z interesowną poufałością.