Wypożyczy sobie powtórnie wieczorowy garnitur, gdyż środki, jakimi rozporządzał, nie pozwalały na zakupienie fraka i parę minut przed oznaczoną godziną stawił się w lokalu.
Wprowadzono go na drugie piętro i wskazano mały, restauracyjny, na ponsowo tapetowany salonik, którego jedyne okno wychodziło na bulwary.
Na czworograniastym stole, nakrytym białym obrusem, stały cztery błyszczące nakrycia, a szklanki, srebra i inne kryształowe przybory świeciły wesoło, przy blasku dwunastu świec, żarzących się w dwóch wysokich kandelabrach.
Z zewnątrz jasno zieloną plamą znaczyło się listkowie drzewa, oświetlonego jasnem, z osobnych gabinetów płynącem światłem.
Duroy usiadł na kanapce niziutkiej, pokryjtej ponsową materyą; popsute sprężyny uginały się pod nim, że miał wrażenie, zapadania się w jakąś jamę.
W całym tym olbrzymim domu słychać było odgłosy pomieszane, niewyraźne; brzęk talerzy i stuk sreber; szybkie kroki służby, tłumione rozścielonymi w korytarzach dywanami, odgłos zamykanych i otwieranych podwoi, przez które dolatywały urywki rozmów biesiadników, zamkniętych w gabinetach.
Niezadługo wszedł i Forestier, uścisnął mu
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/120
Ta strona została skorygowana.