Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/124

Ta strona została przepisana.

Forestier wygodnie rozparty na kanapie, z serwetką założoną za kamizelkę, by nie splamić ubrania, wybuchnął nagle śmiechem krańcowego sceptyka:
— Do stu dyabłów, tak! nie inaczej! Pozwalałyby one sobie, gdyby miały zapewnione milczenie. Tam do kata! biedni mężowie!
Zaczęto mówić o miłości: Duroy był zdania, że miłość nie będąc wieczną, może jednak być trwałą, stwarzając silny węzeł przyjaźni, głębokie zaufanie! Zjednoczenie zmysłów jest tylko pieczęcią, jednoczącą dwa serca. Oburzał się tylko na wybuchy zazdrości, dramaty, i wszelkie sceny, towarzyszące zwykle zerwaniu.
Gdy skończył, pani de Marelle rzekła z westchnieniem:
— Tak, to jedyna dobra rzecz w życiu, ale my sami psujemy ją niejednokrotnie, przez swe przesadne wymagania.
Pani Forestier, bawiąc się nożem, dodała:
— Tak... tak... dobrze to być kochaną.
Zdawało się, że w myśli snuje dalsze marzenia, których wypowiedzieć nie śmiała.
Czekając na pierwsze danie, popijały po małym łyku szampana, zagryzając go skórką bułki. Myśl o miłości wnikała zwolna w ich wyobraźnię, upajała je, jak jasne wino, które wsączając się kroplami do gardła, rozgrzewało im krew i mąciło umysł.