Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/131

Ta strona została skorygowana.

tową! ze świata czysto-paryskiego! Jakież to było łatwe i niespodziewane!
Wyobrażał sobie do tej chwili, że chcąc zbliżyć się i podbić jedną z tych istot tak pożądanych, potrzeba niesłychanych starań, nieskończenie długich wyczekiwań, prawdziwego oblężenia, pełnego wprawy i galanteryi, słów miłosnych, westchnień i podarunków. A oto, odrazu, pierwsza napotkana poddała mu się natychmiast i to z taką łatwością
— Ba! ale ona była pijana — pomyślał. — Jutro będzie zapewne co innego. Będą łzy, niewątpliwie.
To go trochę niepokoiło.
— No! mniejsza o to. Teraz, gdy ją złapałem, potrafię i utrzymać!
I w obrazie niepewnym, ułudnym, zamglonym, w którym błąkały się jego nadzieje, nadzieje wielkości, powodzenia, rozgłosu i przygód miłosnych, ujrzał nagle jakby błyszczącą w migotliwem świetle apoteozy całą procesyę pięknych kobiet, wykwintnych, bogatych, możnych, które przechodząc obok niego, nikły jedna po drugiej, uśmiechnięte, wesołe, rozpływające się w obłokach jego marzeń.
Sen jego był również zaludniony temi uroczemi widziadłami. Nazajutrz, wchodząc na schody, prowadzące do pani de Marelle, był trochę wzruszony.