Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/132

Ta strona została przepisana.

— Jak też ona mnie przyjmie? A może nie przyjmie wcale? A może każe odejść? A może opowiadała komu o tem?... Ależ nie, nie mogła przecież mówić! Musiałaby w takim razie powiedzieć całą prawdę. Zatem jestem panem położenia.
Służąca otworzyła mu drzwi. Wyglądała jak zwykle. Uspokoił się tym faktem, jak gdyby był przygotowany na oburzoną twarz subretki.
— Jak się pani miewa?
— Dobrze, jak zwykle — odpowiedziała.
Otworzyła mu drzwi do salonu.
Podszedł prosto do lustra i właśnie poprawiał krawat i włosy, gdy zobaczył w zwierciedie patrzącą na niego kobietę. Stała na progu.
Udał, że jej nie widzi i przypatrywali się sobie w lustrze przez jakąś chwilę, szpiegowali się nawzajem.
Nagle odwrócił się. Stała nieruchoma. Zdawała się czekać. Skoczył ku niej, szepcząc:
— Ach! jak ja cię kocham! Jak ja cię kocham!
Otworzyła ramiona i padła mu w objęcia. Usta ich złączyły się w długim, gorącym pocałunku.
— To daleko łatwiej, niż przypuszczałem — myślał. — Doskonale mi idzie! Gdy rozłączyły się ich usta, uśmiechnął się w milczeniu, stara-