Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/133

Ta strona została przepisana.

jąc się nadać spojrzeniu wyraz miłosny, głęboki.
Ona uśmiechnęła się również, tym uśmiechem, właściwym kobietom, uśmiechem oznaczającym pragnienie, przyzwolenie lub poddanie się.
— Jesteśmy sami — szepnęła. — Posłałam Lorkę do znajomej panienki.
Westchnął, całując jej dłonie.
— Dziękuję — powiedział głosem cichym. — Ubóstwiam cię.
Ujęła go pod ramię poufale, jak męża i zaprowadziwszy do kanapy, usiadła tuz obok niego.
Należało teraz rozpocząć jakąś rozmowę zręczną, czarującą; nie wiedział jednak, jak się do niej zabrać.
— Więc nie bardzo się pani gniewa? — szepnął.
Położyła mu rękę na ustach:
— Cicho!
Siedzieli w milczeniu, tonąc w swych oczach, z rękami splecionemi, rozpalonemi.
— Jakżem ja ciebie pożądał! — ozwał się znowu.
— Cicho! — powtórzyła.
Dosłyszeli brzęk talerzy, ustawianych w jadalni przez służącą.
— Nie chcę siedzieć tak blisko ciebie —