— Wtorek, o tej samej godzinie.
— Tak, wtorek, o tej samej godzinie — odpowiedziała.
A korzystając z zapadającej nocy, przybliżyła jego głowę do firanek karety i ucałowała go w same usta.
— Do widzenia Bel Ami — krzyknęła, gdy zmęczony siwek, uderzony przez woźnicę, ruszał już we wskazanym kierunku.
Wizyty takie trwały już od trzech tygodni, powtarzając się co trzeci dzień, w godzinach rannych lub poobiednich.
Pewnego popołudnia, czekając na nią, usłyszał nagle hałas i pobiegł na schody, by zobaczyć, co się tam dzieje. Dziecko jakieś wyło przeraźliwie, a głos męski krzyczał z wściekłością:
— Czegoż tam znowu wrzeszczy ten bęben przeklęty?
Piskliwy i płaczący głos kobiety odpowiedział:
— To ta ladacznica, co łazi do tego dziennikarza, przewróciła w sieni Mikołajka,. Że też to wolno wpuszczać do domu podobne ścierwa, co nawet nie uważają na dzieci.
Duroy cofnął się przerażony. Usłyszał znany mu szelest spódnic i przyspieszone kroki kobiety, wbiegającej już na ostatnie piętro.
Ledwo zdołał zamknąć pokój, gdy zastukała
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/138
Ta strona została skorygowana.