Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/145

Ta strona została przepisana.

bulwarów. Kobieta opierała się silnie na jego ramieniu, szczebiocząc mu do ucha:
— Gdybyś wiedział, jaka ja szczęśliwa, idąc z tobą. Tak lubię czuć cię blisko siebie.
Wałęsali się długo po bulwarach, gdyż Jerzy nie znał tu żadnej restauracyi, aż nareszcie weszli do jakiejś winiarni, gdzie podawano obiady w osobnej sali. Klotylda zobaczyła dwie dziewczyny, siedzące naprzeciw dwóch wojskowych.
Trzech dorożkarzy obiadowało w głębi wąskiej i długiej sali, a jakiś jegomość, trudny do określenia, paląc fajkę, siedział rozwalony na krześle, z nogami jak najbardziej wyciągniętemi, z głową w tył przerzuconą i rękami zanurzonemi w kieszeniach spodni. Jego marynarka zdawała się być prawdziwym zbiorem różnorodnych plam, a w wypchanych kieszeniach, niby w żołądkach, dojrzeć było można szyjkę butelki, ogromny kawał chleba, paczkę jakąś, owiniętą w brudną gazetę i kawałek zwisającego sznurka. Włosy miał gęste, kręte, poczochrane, popielate od brudu. Kapelusz leżał na ziemi, pod krzesłem.
Wejście eleganckiej damy zrobiło silne wrażenie na obecnych. Dwie siedzące pary przestały chichotać, dorożkarze przerwali hałaśliwą dysputę, a indywiduum palące, wyjąwszy z ust fajkę, plunęło przed siebie i zwróciwszy cokolwiek