Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/150

Ta strona została przepisana.

kiem niespokojnym i roziskrzonym. Każda wiśnia, którą łykała, dawała jej odczucie błędu popełnionego, a każda kropla tego palącego i pieprznego płynu, wpadając w gardło, sprowadzała jej cierpką radość rozkoszy wzbronionej i występnej.
— Idźmy już stąd — mówiła za chwilę.
I wychodzili.
Przechodziła salę szybko, z głową pochyloną, drobnym krokiem, jak aktorka, schodząca ze sceny, przeprowadzana podejrzliwym i niechętnym wzrokiem pijących, rozpartych łokciami na stole. Znalazłszy się na ulicy, oddychała głęboko, jakby uszedłszy przed jakiemś groźnem niebezpieczeństwem.
— Gdyby mnie tak znieważono w takim lokalu, cobyś wówczas zrobił? — zapytywała niekiedy kochanka, drżąc z podniecenia.
— Obroniłbym cię, do licha! — odpowiadał głosem zawadyackim.
Szczęśliwa, tuliła się do jego ramienia, odczuwając może mgliste pragnienie, by tak kiedyś została znieważoną i obronioną; by widziała bijących się o jej osobę tych bodaj ludzi, z jej kochankiem.
Wycieczki podobne, powtarzając się dwa lub trzy razy tygodniowo, zaczęły nudzić Jerzego, któremu trudno już było teraz pożyczyć