Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/156

Ta strona została przepisana.

Klęczał ciągle przed nią, obejmując jej biodra ramionami:
— Błagam cię, zostańmy tutaj. Moja najdroższa, zrób to dla mnie! Tak pragnąłbym zatrzymać cię dziś tylko wyłącznie dla siebie — tam, przy kominku. Powiedz „tak“ błagam cię, najdroższa moja, powiedz „tak“.
— Nie! — przerwała ostro. — Chcę wyjść i nie ustąpię twoim kaprysom.
— Błagam cię — nalegał z uporem. — Mam do tego powód bardzo ważny.
— Nie! — powtórzyła tym samym tonem. — Jeśli nie chcesz ze mną wyjść, odchodzę. Żegnam!
Wyrwała mu się jednym rzutem i poskoczyła do drzwi. Pobiegł za nią i opasawszy silnie ramionami, błagał dalej:
— Słuchaj Klo, moja maleńka Klo, wysłuchaj mnie tylko, pozwól mi...
Wstrząsała głową przecząco, nie mówiąc słówka i unikając pocałunków, usiłowała wyrwać się z jego uścisku.
— Klo, moja maleńka Klo, ja mam do tego powód — jąkał.
Przystanęła i patrząc mu prosto w oczy, rzekła:
— Kłamiesz... Jakiż powód?
Zaczerwienił się, nie wiedząc sam, co ma powiedzieć.