Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/157

Ta strona została przepisana.

— A widzisz, ze kłamiesz... zawołała zgorszona. Obrzydliwcze!...
I wyrwała mu się gwałtownie z ramion, mając oczy pełne łez.
Ujął ją raz jeszcze za ręce i zrozpaczony, chcąc uniknąć zerwania, wyrzucił rozpaczliwie:
— Bo widzisz, ja nie mam ani grosza... — Ot! masz.
Zatrzymała się nagle, przypatrując mu się bystro, dla wyczytania prawdy.
— Więc mówisz?...
— Mówię, ze nie mam ani grosza — powtórzył, zalewając się czerwoną łuną po same uszy. — Rozumiesz teraz? Nie mam ani jezdnego franka, ani nawet dziesięciu su, aby zapłacić dwie szklanki lemoniady, gdybyśmy weszli do kawiarni. Przymuszasz mię do takiego wyznania upokarzającego. Nie mogłem przecież wyjść z tobą i usiadłszy przy restauracyjnym stoliku powiedzieć ci spokojnie: „nie mam czem zapłacić“...
Wciąż się w niego wpatrywała.
— A zatem... więc to prawda?...
Przerzucił wszystkie puste kieszenie: kamizelki, spodni i tużurka — mrucząc:
— No masz!... zadowolona jesteś... teraz?
— Ach! mój najdroższy! — zawoła gwałtownie, rzucając mu się na szyję. Ach najdroższy!... Gdybym była wiedziała! Ale jakże to się