Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/162

Ta strona została przepisana.

Nie znalazł jej jednak i nie zrobił najlżejszej wzmianki, nie mogąc się zdobyć na pierwsze słowo w sprawie tak drażliwej.
Klotylda nie proponowała przechadzki i była wprost uroczą.
Rozstali się o północy, odkładając spotkanie na środę w przyszłym tygodniu, gdyż pani de Marelle miała w tych dniach kilka proszonych obiadów.
Nazajutrz, płacąc śniadanie, znalazł zamiast czterech pozostałych mu sztuk monety, pięć, a z tych jedna była złotą.
W pierwszej chwili przypuszczał, że pomylono się wczoraj, wydając mu resztę. Niebawem jednak zrozumiał i serce ścisnęło mu się boleśnie na myśl o tej hańbiącej jałmużnie.
Jakże żałował wczorajszego milczenia! Gdyby był wystąpił energicznie, nie byłby dopuścił do czegoś podobnego. W ciągu czterech następujących dni, robił różnorodne i zawsze bezskuteczne starania, celem wynalezienia pieniędzy i wydał znowu dwudziesto-frankówkę Klotyldy.
Kochanka jednak, mimo iż jej zapowiedział ze złością, by nie powtórzyła dwukrotnie popełnionego już żartu, gdyż rozgniewa się na dobre, potrafiła przy pierwszem spotkaniu wsunąć mu znów do kieszeni sztukę złota.
Odkrywszy to, zaklął głośno:
— Znowu, cóż u dyabła!