Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/168

Ta strona została przepisana.

obrzydliwości!... Czyż możliwe?... Co za wstyd!... Ach! mój Boże!... co za wstyd!...
Następnie, unosząc się coraz bardziej, w miarę jak myśli poczęły się jej rozjaśniać, nasuwając argumenta, krzyczała:
— I to mojemi pieniędzmi płaciłeś tej dziewce?... I ja dawałam mu pieniądze... dla takiej... Ach! nikczemnik!...
Zdawała się przez chwilę szukać innego jakiegoś, dosadniejszego słowa, potem nagle, z gestem splunięcia, wyrzuciła:
— Ach!... bydlę... bydlę... bydlę... płaciłeś jej mojemi pieniądzmi... bydlę... bydlę!...
Nie znajdowała innego wyrazu i powtarzała ustawicznie:
— Bydlę... bydlę...
Ni stąd, ni zowąd, wychyliła się z dorożki i chwytając woźnicę za rękaw, zawołała:
— Stój!
Następnie otworzyła drzwiczki i wybiegła na ulicę.
Jerzy chciał biedź za nią, ale ona krzyknęła głosem tak silnym, że aż przechodnie zaczęli się około niej gromadzić:
— Zabraniam ci wysiąść!
Duroy usłuchał rozkazu, lękając się większego jeszcze skandalu.
Wówczas wyjęła z kieszeni portmonetkę i wydobywszy z niej przy świetle latarni dwa