Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/169

Ta strona została przepisana.

i pół franka, wsunęła je dorożkarzowi, mówiąc drżącym głosem:
— Macie... za godzinę... To ja płacę... A tego niechluja odstawcie na ulicę Boursault, na Batignolles.
Głośna wesołość opanowała otaczającą ich gromadkę. Jakiś mężczyzna zawołał:
— Brawo, mała! — a wesoły ulicznik, uczepiwszy się kół dorożki, wpakował głowę w otwarte drzwiczki i krzyknął piskliwie:
— Dzień dobry, Bibi.
Dorożka potoczyła się w kierunku wskazanym, przeprowadzana przez chwilę wesołym śmiechem ciekawych.

VI.

Nazajutrz Duroy smutne miał przebudzenie Ubierał się powoli, poczem usiadłszy przy oknie, począł rozmyślać. We wszystkich członkach odczuwał ból ostry, jak gdyby wpakowano w niego wczoraj cały wystrzał armatni.
Wkońcu gwałtowna potrzeba pieniędzy dodała mu bodźca i udał się naprzód do Forestier’a.
Przyjaciel jego wygrzewał się w gabinecie przy kominku.