— Ach! mimo to może pan przychodzić. We mnie nie kochają się nigdy długo.
— Dlaczego? — zapytał, zdziwiony bardziej tonem jej odpowiedzi niż samemi nawet słowami.
— Bo to się na nic nie zda, co daję im zaraz do zrozumienia. Gdybyś mi pan był już dawniej wyznał swoje obawy, byłabym pana uspokoiła i zachęciła do jak najczęstszych odwiedzin.
— Tak, gdyby to można rozkazywać uczuciom! — zawołał patetycznie.
— Mój drogi przyjacielu — rzekła, zwracając się ku Jerzemu.
— Dla mnie człowiek zakochany, zostaje wykreślony z pomiędzy żyjących. Staje on się idyotą i nietylko idyotą, ale nawet stworzeniem niebezpiecznem. Zrywam najzupełniej z ludźmi, którzy mnie kochają lub którym się zdaje, że tak jest. Przedewszystkiem dlatego, że mnie to nudzi, a powtóre, że lękam się ich, jak psa chorego, mogącego dostać napadu wścieklizny. Odsyłam ich zatem na moralną kwarantannę, dopóki nie pozbędą się swojej choroby. Nie zapominaj pan o tem. Wiem doskonale, że u pana miłość nie jest niczem innem, jak tylko po prostu rodzajem apetytu, gdy tymczasem u mnie byłaby przeciwnie, rodzajem...
rodzajem... komunii dusz, nie należącej do re-
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/174
Ta strona została skorygowana.