— Obiad na stole.
Obiad był banalnie wesoły: jeden z tych obiadów, podczas których mówi się o wszystkiem i niczem. Duroy siedział pomiędzy brzydką panną Walter a panią de Marelle. To ostatnie sąsiedztwo kłopotało go trochę, mimo, iż Klotylda rozmawiała wesoło i swobodnie. Z początku czuł się cokolwiek skrępowanym, niepewnym, jak muzyk, gdy wypadnie z taktu. Powoli jednak odnajdywał dawniejszą pewność i oczy ich spotykały się coraz częściej, zatrzymywały się na sobie, pytały wzajemnie i mieszały się w serdecznem, niemal jak dawniej, zmysłowem spojrzeniu.
Nagle uczuł, że pod stołem dotknięto delikatnie jego nogi. Posunął cokolwiek kolano i spotkał się z kolanem sąsiadki, nie usuwającej się przed tem dotknięciem. Nie rozmawiali z sobą w tej chwili, odwróceni oboje do swych sąsiadów.
Serce zaczęło mu bić gwałtownie i posunął kolano jeszcze dalej. Tym razem odpowiedziano mu lekkiem naciśnięciem. Duroy zrozumiał, że miłość ich na nowo się rozpoczyna.
Co potem mówili? Nic ważnego; lecz usta ich drżały za każdem zamienionem spojrzeniem. Młody człowiek starał się mimo to być uprzejmym dla córki gospodarza i zwracał się do niej
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/200
Ta strona została skorygowana.