Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/22

Ta strona została przepisana.

w całej pełni, jak wśród dnia słonecznego; po chwili jednak zapadali znów w ciemnościach.
Forestier pchnął te drzwi: — Wejdź! rzekł do towarzysza.
Duroy wszedł w głąb domu, wstąpił na schody, zbytkowne a brudne, znalazł się za chwilą w przedpokoju, gdzie dwóch chłopców biurowych ukłoniło się Forestierowi, poczem przeszedł do wielkiej poczekalni, urządzonej jak salon, gdzie wszystko było zakurzone, zniszczone, a meble pokryte brudnym, zielonym pół-aksamitem, pełnym różnorodnych plam i nadgryzień, jakby przez myszy dokonanych.
— Siadaj, proszę — rzekł Forestier — wrócę za chwilę.
I znikł w jednych z trojga drzwi, wiodących do gabinetu. Odór jakiś szczególny, nieznany, nieokreślony, odór sal redakcyjnych napełniał powietrze. Duroy siedział nieruchomy, jakby skrępowany, bardziej jeszcze zdziwiony. Od czasu do czasu przebiegali przez pokój jacyś ludzie, ale zanim zdołał im się przypatrzeć, znikali już we drzwiach przeciwległych.
Byli to młodzi ludzie, bardzo nawet młodzi, z minami niesłychanie zajętemi, trzymając w ręku arkusze papieru, powiewające od ich szybkiego chodu; to znowu jacyś zecerzy, w poplamionych atramentem bluzach, w kołnierzach lśniących i spodniach, jak ludzie z lepszego to-