żało do tego stopnia, iż dyszał przez długą chwilą.
Zaczął filozofować nad własnym stanem:
— Czyżbym się bał?
Wszak nie; nie boi sią, skoro postanowił doprowadzić rzecz do końca, skoro jest zdecydowany bić się i nie drzeć. Czuł się jednak tak wzburzonym, że znów się musiał zapytać:
— Czy można się bać wbrew woli?
Niepewność ta przejęła go niepokojem, przerażeniem. Gdyby siła, przeciwdziałająca jego woli, siła wyższa, niezwalczona, pokonała go, coby się z nim stało? coby uczynił?
Ma się rozumieć, że pójdzie na plac pojedynku, ponieważ tak postanowił. Jeśli jednak zadrży ze strachu? Jeśli straci przytomność? I zaczął myśleć o przyszłości, o całej swej karyerze.
Uczuł gwałtowną potrzebą przejrzenia się w lustrze. Zapalił światło. Gdy spojrzał na własne swe w zwierciadle odbite rysy, zaledwie uwierzył, że patrzy na siebie samego. Zdawało mu sią, że po raz pierwszy widzi tą twarz. Oczy, patrzące wprost na niego, rozwarte były szeroko, a cera tak blada, tak bardzo blada.
Nagle oblał się potem przerażenia:
— Jutro... a jeśli tak jutro, o tej porze... będę już zabity! — zawołał.
Serce biło mu gwałtownie.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/233
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/63/PL_G_de_Maupassant_Pi%C4%99kny_ch%C5%82opiec.djvu/page233-1024px-PL_G_de_Maupassant_Pi%C4%99kny_ch%C5%82opiec.djvu.jpg)