Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/243

Ta strona została skorygowana.

Doktor i świadkowie, przyskoczywszy do niego, zaczęli go dotykać, rozpinać ubranie i pytali z niepokojem:
— Nie jest pan ranny?
— Zdaje mi się, że nie — odpowiedział na chybił-trafił.
Langremont również stał nietknięty.
— Z tymi obrzydliwymi pistoletami to zawsze tak! — mruknął ze złością Rival.
— Albo się pudłuje, albo się zabija na miejscu.
Duroy stał jak skamieniały.
— Więc już po wszystkiem! — myślał, pełen podziwu i radości.
Musiano mu aż wyjąć pistolet z ręki; trzymał go wciąż, ściskając z całej siły.
Zdało mu się teraz, iż walczył z całym światem. Więc już było po wszystkiem! Co za szczęście! Czuł się w tej chwili tak odważnym, że wyzwałby każdego, ktoby mu się nasunął.
Świadkowie obu stron ułożyli się jeszcze co do godziny spotkania, celem spisania potrzebnego protokołu, poczem wszyscy wsiedli do powozu, a śmiejący się na koźle woźnica, trzasnąwszy wesoło z bicza, zawrócił napowrót do Paryża.
Pojechano wprost na śniadanie, w ciągu którego rozmawiano o całym wypadku.
— To na mnie nie zrobiło najmniejszego