Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/25

Ta strona została przepisana.

dorożki. Czy chcesz, bym pomówił z redaktorem?
— Ależ ma się rozumieć, ze chcę.
— A zatem zróbmy tak: przyjdź do mnie jutro na obiad; będzie tylko pięć lub sześć osób: wydawca Walter z żoną, Jakób Rival, Norbert de Varenne, których teraz widziałeś, i przyjaciółka mojej żony. Więc zgoda, nieprawdaż?
Duroy, zaczerwieniony, zmieszany, wahał się. Wreszcie szepnął:
— Ale... bo widzisz... ja nie mam odpowiedniego ubrania.
Forestier osłupiał.
— Nie masz ubrania? — zapytał. — U dyabła! to przecież nieodzowne. W Paryżu, widzisz, lepiej nie mieć łóżka, aniżeli nie mieć ubrania.
Nagle wsunął rękę do kieszeni kamizelki i wyjął z niej dwie dwudziesto-frankówki.
— Oddasz mi, skoro będziesz mógł — rzekł tonem poufałym i przyjaznym. — Wypożycz sobie lub kup ubranie odpowiednie, dając to tymczasem jako zadatek. Jednem słowem, urządź się w ten sposób, byś mógł przyjść jutro do mnie na obiad, około pół do ósmej, 21 ulica Fontaine.
Duroy, zmieszany, zbierał pieniądze, jąkając:
— Bardzo jesteś dobry, dziękuję ci... bądź pewny, że nie zapomnę...