— Zostawiłem ją na kolei, nie wiedząc, w którym hotelu pani poradzi mi stanąć. Chciałbym się ulokować blisko.
— Zamieszka pan tutaj, w willi — odpowiedziała, po chwilowym namyśle. — Pański pokój jest już nawet gotowy. On może umrzeć każdej chwili, a gdyby katastrofa nastąpiła w nocy, byłabym całkiem sama. Poszlę na kolej po pańskie rzeczy.
— Jak pani rozkaże — odpowiedział z ukłonem.
— Teraz chodźmy do niego, na górą — rzekła.
Poszedł za nią. Otworzyła jedne z drzwi na pierwszem piętrze i Duroy zobaczył Karola siedzącego na fotelu przy oknie i otulonego kołdrami; śmiertelnie blady, w czerwonem świetle zapadającego słońca — rodzaj trupa, patrzącego ku niemu. Odgadł raczej niż poznał swego przyjaciela.
Powietrze przepojone było ziółkami, eterem i żywicą, tą nieokreśloną i ciężką atmosferą, właściwą mieszkaniom, w których przebywa suchotnik.
Forestier z trudem podniósł rękę:
— Jak się masz — rzekł.
— Chcesz mię zobaczyć umierającego. Dziękuję ci.
— Umierającego! — z wymuszonym śmiechem zawołał Duroy. — To nie byłby widok
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/253
Ta strona została skorygowana.