mu było wysiąść z powozu, przynoszono mu różnorodne modele. Wybierał długo, zasięgając w tym względzie rad Jerzego i żony.
— Wiesz, to na tę szafę, w głębi mojego gabinetu — mówił. — Siedząc na fotelu, mam ją zawsze przed oczami, a lubię kształt starożytny, zwłaszcza grecki.
Przyglądał się uważnie wazom, kazał przynosić inne, wracał do pierwszych. Wreszcie wybrał i płacąc rachunek, żądał natychmiastowej wysyłki.
— Wracam do Paryża za kilka dni — tłómaczył.
Gdy wracali już do domu, jadąc brzegiem zatoki, wiatr, wydostawszy się z poza jakiejś doliny, owiał ich niespodzianie i chory zaczął kaszleć.
Z początku lekko, zwykły atak kaszlu, który się jednak potęgował, przechodząc w krztuszenie, w rodzaj czkawki i rzężenie.
Dyszał ciężko, a ilekroć chciał odetchnąć, kaszel wychodzący z głębi piersi, rozrywał mu gardło. Nic go nie mogło uspokoić. Z powozu wniesiono go do pokoju, jak dziecko, a Duroy, trzymający mu nogi, czuł każde ich wstrząśnienie, spowodowane konwulsyami płucnemi.
Nawet ciepłe łóżko, nie zdołało uśmierzyć tego gwałtownego ataku, który trwał aż do północy; nareszcie zapomocą silnych narkotyków
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/264
Ta strona została skorygowana.