do ciebie żadnej prośby. Miejsce i chwila uczyniłyby ją odrażającą. Idzie mi jedynie o to, byś wiedziała, że od jednego twego słowa zależy całkowicie moje szczęście, że możesz uczynić ze mnie braterskiego przyjaciela, lub męża, stosownie do twojej woli, że cała istota moja i serce w zupełności do ciebie należą. Nie chcę, by mi pani teraz odpowiadała, nie chcę nawet, byśmy powrócili tu do tego przedmiotu. Gdy spotkamy się w Paryżu, pozwoli mi pani odgadnąć swe postanowienie. Do tej pory ani słowa, nieprawdaż?
Powiedział to wszystko, nie patrząc na nią, jakby wysyłał te wyrazy w noc, roztaczającą się przed nim, a ona znów była tak nieruchoma, tak zapatrzona w krajobraz, oświetlony bladym księżycem, że zdawała się nie słyszeć nawet jego słów.
I stali tak długo, oparci na oknie, tuż obok siebie, zadumani i milczący.
— Trochę za chłodno — rzekła wreszcie.
Wróciła do łóżka umarłego. Jerzy poszedł za nią.
Zbliżywszy się poznał, że w istocie ciało Forestier’a zaczęło się rozkładać; odsunął swój fotel, nie mogąc znieść tego odoru zgnilizny.
— Trzeba będzie włożyć go zaraz rano do trumny — rzekł.
Strona:PL G de Maupassant Piękny chłopiec.djvu/279
Ta strona została skorygowana.